26 kwietnia 2013, piątek
Londyn, UK
*Perspektywa Hope*- Znowu masz jakiś problem? - syknęła Victoria, oparła ręce na ławce i posłała swojej "koleżance" głupkowaty uśmieszek.
Przejechałam po niej szybko wzrokiem. Miała na sobie czarną bokserkę, wysokie szpilki ozdobione ćwiekami, krwiste rurki oraz dżinsową koszulę.
- No przepraszam? Czy to moja wina, że jesteś taka głupia? - zapytała ironicznie Meg, podnosząc jedną z brwi do góry.
Megan to szczupła 18-latka z szarym, przeszywającym spojrzeniem. Ma najgorszy charakter z nas. Jej czekoladowe włosy wprawiają w zachwyt, jednak ona niszczy je kolorowymi pasmami.
Brunetka ubrała dziś śnieżną koszulkę, za duży, smolisty sweter oraz identycznej barwy kozaczki (?). Całość dopełniła niezwykle dobrze dobrana biżuteria - bransoletka i niemały pierścionek.
Odziana w cienką bluzkę z wzorem galaktyki, czarne spodenki, do których wczoraj dokleiłam ostrosłupy i kremowe baletki, podeszłam do stojących niedaleko Angeliny i Alexandry z zamiarem pozyskania wytłumaczenia tej sytuacji.
- O co tym razem poszło? - zadałam pytanie.
Pomiędzy tymi dwiema członkiniami naszej paczki, bardzo często dochodziło do kłótni. Zwykle z błahych powodów, takich jak chociażby identyczny makijaż czy część garderoby. Miałam już tego serdecznie dość, ale wiedziałam, iż koniec przyjaźni z nimi będzie też brakiem kontaktów z James'em.
Właśnie - ten chłopak od kilku dni sprawia, że wariuję. Nie potrafię spać, wszędzie widzę jego śliczną twarz.
Czyżby Hope się zakochała? Nie, nie! Co mi przyszło do głowy?
- Z tego co zdołałam usłyszeć pomiędzy słowem "debilko"... - Angie zrobiła przerwę, by powstrzymać wybuch śmiechu. - Chyba Megi poprosiła naszą szatyneczkę o sprawdzenie jakiegoś hasła w książce czy coś, a ona nawaliła. - oznajmiła, po czym głośno zachichotała.
Blond włosy i wspaniałe oczy Angeliny wyróżniają się w tłumie. Zazdroszczę jej nieziemskiej urody, a gdy widzę malinowe usta i dołeczek w lewym policzku, mam ochotę ją udusić.
An zaczęła bawić się rękawem swojej popielatej bluzy z nadrukiem, którą zestawiła z legginsami, ciemnymi Vans'ami i okularami zerówkami. Posłałam mojej (prawdziwej) najlepszej przyjaciółce wymuszony uśmiech.
Po chwili podreptałam do złośnic.
- Co jest? - starałam się załagodzić sprawę.
Zawsze to ja rozwiązywałam problemy z tymi dwiema "wielkimi" gwiazdeczkami. Powoli zaczynało mi się to nudzić, bo kto chciałby codziennie niańczyć swoje "kumpele".
- Bo ona... - zaczęły razem.
- Tori? - zasugerowałam, by swoją wersję przedstawiła jaśniejszo-włosa.
- No bo... Byłam w bibliotece i Megan poprosiła mnie, żebym znalazła dla niej w encyklopedii "przewód pokarmowy". - Mocno zdziwiła mnie obecność Victorii w tym nietypowym, jak na nią, miejscu. Zaczyna mądrzeć? Nie! Hope, co ci przyszło do głowy?! - Tego tam nie było! - zwróciła się do swojej towarzyszki w kłótni. Kiedy ona to mówiła, ja odwróciłam się do nich tyłem i pacnęłam się z otwartej dłoni w czoło.
- Vicky, układ pokarmowy. Układ. - wytłumaczyłam. - A ty Meg? Wiedziałaś przecież, że nic pod tą nazwą nie znajdzie. Nie mam już do was siły. - westchnęłam.
Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam komórkę i przeczytałam SMS i odpisałam:
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Gdzie Ty jesteś? Wszędzie Cie szukam. Odpisz. ;* James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Właśnie godziłam te dwie... larwy. Nie zdążysz już mnie znaleźć. Zobaczymy się po lekcjach. ;3 Hope xoxo
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Ejj, Hopy, miałaś być dla nich miła! Nie wytrzymam do 11 AM. Nie mam się do kogo przytulić, aniołku. ; ( James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Ojj, już nie przesadzaj, misiaku. Spadaj na lekcję! Ale już! Ostatnio byliśmy na wagarach, teraz trzeba się pouczyć. Całuję. ;* Hope xoxo
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Ty jędzo! Jeszcze do mnie przyjdziesz i będziesz błagać na kolanach, żebyśmy się zerwali. Kocham. ;* James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Nie zmuszaj mnie, żebym odpisywała! No ja Ciebie też, miśku. ;* Hope xoxo
Po tej wiadomości zakończyliśmy wymianę zdań, ponieważ w szkole rozbrzmiał się dzwonek oznaczający koniec przerwy. Szybkim ruchem zgarnęłam torebkę z potrzebnymi książkami i wbiegłam do klasy. Nie miałam dziś ochoty na przechadzkę do dyrektora za spóźnienie.
Pięć minut później usłyszeliśmy z korytarza charakterystyczne dla naszego nauczyciela historii "Dzień dobry". Powoli, majestatycznym krokiem przeszedł całą klasę, by po chwili zasiąść w głębokim, zielonym fotelu obok wysokiej półki z księgami.
Pan Kross ma ok. 50-tkę, a pomimo tego dużo się rusza. Jego wcześniej blond włosy zamieniły się już w siwe, ale odcień oczu (niebieskie) nie zmienił się wcale. Lat dodaje mu lekki zarost.
- Wczoraj przerabialiśmy historię XVII wieku? - odpowiedzią okazało się kiwnięcie głową zaangażowanych uczniów. Po części do nich należałam. PO CZĘŚCI. - A więc... - Wziął do ręki dziennik i jeździł długim długopisem po nazwiskach.
Rozejrzałam się po klasie i od razu w oczy rzucił się strach obecnych. Czy ja się bałam? Niby czego? Nienawidzę tego przedmiotu, jednak o dziwo szybko wchodzi mi on do głowy. Dlatego muszę (czytaj: uwielbiam) douczać James'a.
- Hope. - zawołał mnie do tablicy starszy mężczyzna. Każdy pracownik "więzienia" zwracał się do mnie po imieniu. Nie spiesząc się zbytnio podreptałam pod tablicę. - I... Pamela Pinky. Kto był ojcem rewolucji angielskiej?
- Ojciec panny mądralińskiej. - mruknęła dziewczyna stojąca obok mnie, wskazując na moją osobę.
- Chyba jednak nie masz racji, Melona. - zaśmiałam się, a reszta klasy mi zawtórowała.
- Myślisz, że jesteś taka piękna, mądra itd.? To się mylisz! - krzyknęła, po czym rzuciła we mnie kredką, która nie wiadomo skąd znalazła się w jej ręce.
- Dosyć! - przerwał ostrą wymianę zdań pan Kross. - Do ławek. - rozkazał. - Macie szczęście, że nie wstawię wam lufy!
***
Stałam właśnie przed szkołą i czekałam na James'a, kiedy podeszła do mnie Victoria.
- Czyli powinnam była szukać pod układem pokarmowym? - upewniła się. Poruszałam głową w górę i w dół. - Jeju, ale ja jestem niemądra. - ofuknęła samą siebie.
- Ją znajdziesz pod...
~*~
Jest już 1 odcinek. Sądzę, że wyszedł mi tak sobie, a Wy co myślicie? Zadawajcie pytania bohaterom. ;*
PS. Moja nauczycielka od matematyki byłaby wniebowzięta, gdyby zobaczyła, że napisałam "ostrosłupy". Nie wymyśliłam innego synonimy słowa "ćwieki". To jest dobre, prawda?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Wasza Daria xx
ciekawe opowiadanie." czy to moja wina że jesteś taka głupia" ha ha lol
OdpowiedzUsuńPytanie: Czy zgadzasz się z twierdzeniem że dom jest tam gdzie są przyjaciele ?
Po części zgadzam się, po drugiej nie. Ja zawsze byłam niezdecydowana, Hopy ma tę cechę po mnie. Dla mnie zawsze mieszkaniem było miejsce, gdzie panuje miłość i są bliscy, ale przyjaciele także "tworzą dom". Sama nie wiem. - Hope xoxo ♥
UsuńHej czytam twojego bloga, fajnie się zapowiada czyżby o 1D :) ? szkoda że obserwatorzy ci nie działają, ale obiecuję że będę tu często wpadać :)
OdpowiedzUsuń