niedziela, 17 lutego 2013

01. Oby do 11 AM

 26 kwietnia 2013, piątek
Londyn, UK
*Perspektywa Hope*
- Znowu masz jakiś problem? - syknęła Victoria, oparła ręce na ławce i posłała swojej "koleżance" głupkowaty uśmieszek.


Vicky (18l.) jest najbardziej plastikową dziewczyną jaką widziałam. Codziennie nakłada tonę makijażu, a zobaczyć ją naturalnie to wielki wyczyn i zaszczyt. Na ramiona opadają jej rozpuszczone, brązowe kłaki, zaś oczy błyszczą tym samym kolorem.
Przejechałam po niej szybko wzrokiem. Miała na sobie czarną bokserkę, wysokie szpilki ozdobione ćwiekami, krwiste rurki oraz dżinsową koszulę.
- No przepraszam? Czy to moja wina, że jesteś taka głupia? - zapytała ironicznie Meg, podnosząc jedną z brwi do góry.
Megan to szczupła 18-latka z szarym, przeszywającym spojrzeniem. Ma najgorszy charakter z nas. Jej czekoladowe włosy wprawiają w zachwyt, jednak ona niszczy je kolorowymi pasmami.
Brunetka ubrała dziś śnieżną koszulkę, za duży, smolisty sweter oraz identycznej barwy kozaczki (?). Całość dopełniła niezwykle dobrze dobrana biżuteria - bransoletka i niemały pierścionek.
Odziana w cienką bluzkę z wzorem galaktyki, czarne spodenki, do których wczoraj dokleiłam ostrosłupy i kremowe baletki, podeszłam do stojących niedaleko Angeliny i Alexandry z zamiarem pozyskania wytłumaczenia tej sytuacji.
- O co tym razem poszło? - zadałam pytanie.
Pomiędzy tymi dwiema członkiniami naszej paczki, bardzo często dochodziło do kłótni. Zwykle z błahych powodów, takich jak chociażby identyczny makijaż czy część garderoby. Miałam już tego serdecznie dość, ale wiedziałam, iż koniec przyjaźni z nimi będzie też brakiem kontaktów z James'em.
Właśnie - ten chłopak od kilku dni sprawia, że wariuję. Nie potrafię spać, wszędzie widzę jego śliczną twarz.
Czyżby Hope się zakochała? Nie, nie! Co mi przyszło do głowy?
- Z tego co zdołałam usłyszeć pomiędzy słowem "debilko"... - Angie zrobiła przerwę, by powstrzymać wybuch śmiechu. - Chyba Megi poprosiła naszą szatyneczkę o sprawdzenie jakiegoś hasła w książce czy coś, a ona nawaliła. - oznajmiła, po czym głośno zachichotała.
Blond włosy i wspaniałe oczy Angeliny wyróżniają się w tłumie. Zazdroszczę jej nieziemskiej urody, a gdy widzę malinowe usta i dołeczek w lewym policzku, mam ochotę ją udusić.
An zaczęła bawić się rękawem swojej popielatej bluzy z nadrukiem, którą zestawiła z legginsami, ciemnymi Vans'ami i okularami zerówkami. Posłałam mojej (prawdziwej) najlepszej przyjaciółce wymuszony uśmiech.
Po chwili podreptałam do złośnic.
- Co jest? - starałam się załagodzić sprawę.
Zawsze to ja rozwiązywałam problemy z tymi dwiema "wielkimi" gwiazdeczkami. Powoli zaczynało mi się to nudzić, bo kto chciałby codziennie niańczyć swoje "kumpele".
- Bo ona... - zaczęły razem.
- Tori? - zasugerowałam, by swoją wersję przedstawiła jaśniejszo-włosa.
- No bo... Byłam w bibliotece i Megan poprosiła mnie, żebym znalazła dla niej w encyklopedii "przewód pokarmowy". - Mocno zdziwiła mnie obecność Victorii w tym nietypowym, jak na nią, miejscu. Zaczyna mądrzeć? Nie! Hope, co ci przyszło do głowy?! - Tego tam nie było! - zwróciła się do swojej towarzyszki w kłótni. Kiedy ona to mówiła, ja odwróciłam się do nich tyłem i pacnęłam się z otwartej dłoni w czoło.
- Vicky, układ pokarmowy. Układ. - wytłumaczyłam. - A ty Meg? Wiedziałaś przecież, że nic pod tą nazwą nie znajdzie. Nie mam już do was siły. - westchnęłam.
Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam komórkę i przeczytałam SMS i odpisałam:
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Gdzie Ty jesteś? Wszędzie Cie szukam. Odpisz. ;* James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Właśnie godziłam te dwie... larwy. Nie zdążysz już mnie znaleźć. Zobaczymy się po lekcjach. ;3 Hope xoxo
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Ejj, Hopy, miałaś być dla nich miła! Nie wytrzymam do 11 AM. Nie mam się do kogo przytulić, aniołku. ; ( James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Ojj, już nie przesadzaj, misiaku. Spadaj na lekcję! Ale już! Ostatnio byliśmy na wagarach, teraz trzeba się pouczyć. Całuję. ;* Hope xoxo
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Ty jędzo! Jeszcze do mnie przyjdziesz i będziesz błagać na kolanach, żebyśmy się zerwali. Kocham. ;* James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Nie zmuszaj mnie, żebym odpisywała! No ja Ciebie też, miśku. ;* Hope xoxo
Po tej wiadomości zakończyliśmy wymianę zdań, ponieważ w szkole rozbrzmiał się dzwonek oznaczający koniec przerwy. Szybkim ruchem zgarnęłam torebkę z potrzebnymi książkami i wbiegłam do klasy. Nie miałam dziś ochoty na przechadzkę do dyrektora za spóźnienie.
Pięć minut później usłyszeliśmy z korytarza charakterystyczne dla naszego nauczyciela historii "Dzień dobry". Powoli, majestatycznym krokiem przeszedł całą klasę, by po chwili zasiąść w głębokim, zielonym fotelu obok wysokiej półki z księgami.
Pan Kross ma ok. 50-tkę, a pomimo tego dużo się rusza. Jego wcześniej blond włosy zamieniły się już w siwe, ale odcień oczu (niebieskie) nie zmienił się wcale. Lat dodaje mu lekki zarost.
- Wczoraj przerabialiśmy historię XVII wieku? - odpowiedzią okazało się kiwnięcie głową zaangażowanych uczniów. Po części do nich należałam. PO CZĘŚCI. - A więc... - Wziął do ręki dziennik i jeździł długim długopisem po nazwiskach.
Rozejrzałam się po klasie i od razu w oczy rzucił się strach obecnych. Czy ja się bałam? Niby czego? Nienawidzę tego przedmiotu, jednak o dziwo szybko wchodzi mi on do głowy. Dlatego muszę (czytaj: uwielbiam) douczać James'a.
- Hope. - zawołał mnie do tablicy starszy mężczyzna. Każdy pracownik "więzienia" zwracał się do mnie po imieniu. Nie spiesząc się zbytnio podreptałam pod tablicę. - I... Pamela Pinky. Kto był ojcem rewolucji angielskiej?
- Ojciec panny mądralińskiej. - mruknęła dziewczyna stojąca obok mnie, wskazując na moją osobę.
- Chyba jednak nie masz racji, Melona. - zaśmiałam się, a reszta klasy mi zawtórowała.
- Myślisz, że jesteś taka piękna, mądra itd.? To się mylisz! - krzyknęła, po czym rzuciła we mnie kredką, która nie wiadomo skąd znalazła się w jej ręce.
- Dosyć! - przerwał ostrą wymianę zdań pan Kross. - Do ławek. - rozkazał. - Macie szczęście, że nie wstawię wam lufy!

***
Stałam właśnie przed szkołą i czekałam na James'a, kiedy podeszła do mnie Victoria.
- Czyli powinnam była szukać pod układem pokarmowym? - upewniła się. Poruszałam głową w górę i w dół. - Jeju, ale ja jestem niemądra. - ofuknęła samą siebie.
- Ją znajdziesz pod...

~*~
Jest już 1 odcinek. Sądzę, że wyszedł mi tak sobie, a Wy co myślicie? Zadawajcie pytania bohaterom. ;*

PS. Moja nauczycielka od matematyki byłaby wniebowzięta, gdyby zobaczyła, że napisałam "ostrosłupy". Nie wymyśliłam innego synonimy słowa "ćwieki". To jest dobre, prawda? 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

Wasza Daria xx

3 komentarze:

  1. ciekawe opowiadanie." czy to moja wina że jesteś taka głupia" ha ha lol
    Pytanie: Czy zgadzasz się z twierdzeniem że dom jest tam gdzie są przyjaciele ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po części zgadzam się, po drugiej nie. Ja zawsze byłam niezdecydowana, Hopy ma tę cechę po mnie. Dla mnie zawsze mieszkaniem było miejsce, gdzie panuje miłość i są bliscy, ale przyjaciele także "tworzą dom". Sama nie wiem. - Hope xoxo ♥

      Usuń
  2. Hej czytam twojego bloga, fajnie się zapowiada czyżby o 1D :) ? szkoda że obserwatorzy ci nie działają, ale obiecuję że będę tu często wpadać :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy