sobota, 23 lutego 2013

02. Ciekawa informacja

26 kwietnia 2013, piątek
Londyn, UK
*Perspektywa narratora* 6 lat wcześniej
"- Idę, mamo! - krzyknęła 13-letnia dziewczyna w głąb mieszkania.
Nie czekając na odpowiedź zbiegła przed blok. Bez zbytecznego pośpiechu usiadła na "ich ławeczce". Rozejrzała się wokół siebie. Kiedy nie dostrzegła znajomej twarzy podrapała się po skroni. Jeszcze kilkakrotnie pokręciła głową w lewo i prawo. Po chwili poczuła czyjąś ciepłą dłoń na nagim ramieniu, pod którym rozciągała się ciasna, łososiowa bluzka bez ramiączek. W końcu było lato.
- Łaa! - usłyszała za sobą. Szybko spojrzała na tę osobę, którą okazała się nie kto inny jak jej przyjaciółka. Małolaty rzuciły się sobie w objęcia i dopiero po 5 minutach zaczęły podążać w stronę parku. Później wszystko działo się jak przez mgłę..."


*Perspektywa Hope*  

- Jej trzeba szukać pod d. Jak debilka. - zaśmiała się Claire. Tylko jej mi tutaj brakowało.
Claire jest moim wrogiem. Denerwuje mnie w niej WSZYSTKO. Od oczu, przez charakter, po lekko kręcone włosy.
- Doprawdy? - wstawiła się za mną Victoria. Zaprzeczyłam ruchami górnej części ciała, jednak ona nie przestała. Zapowiada się niezła afera. - Jest tu chyba inna osoba o tej nazwie. - dodała i wyszczerzyła się do mnie. Zwykle brutalna 19-latka szybko ją wyminęła, posłała mi złowrogie spojrzenie i popchnęła na twardy beton. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i obserwowałam dalsze poczynania atakującej.
- Claire, znowu ci się nudzi? - do moich uszu dobiegł melodyjny głos.
Doskonale go znałam. Skierowałam swój wzrok na wysokiego chłopaka, a właściwie mężczyznę, którym jak dla mnie nadal do końca nie był.
Ona zaś odpowiedziała mu tylko zamaszystym ruchem ręki. Nie, nie spoliczkowała go! Skądże znowu!
- Nic ci nie jest? - zapytał mnie z wyczuwalną troską w głosie. Pomógł mi się wstać. Następnie mocno przytulił mnie do swojego umięśnionego torsu, a ja oddałam się jego czułym gestom. - Hopy?
- Nie, nie. - szybko zaprzeczyłam. - Dziękuję, James. - szepnęłam dość głośno. Stanęłam na palcach w celu muśnięcia policzka "mojego bohatera", jednak on, przebiegły obrócił głowę tak, że dotknęłam swoimi wargami jego miękkich ust. Skarciłam go za to lekkim uderzeniem w bark. Szliśmy ramię w ramię, aż do jego czarnego motocykla.
- Gdzie jedziemy? - zadałam pytanie, przerywając ciszę.
Nie była ona krępująca, z nim nigdy. Lubiłam takie momenty w towarzystwie czarnowłosego przystojniaka.
- Do ciebie. - wyjaśnił, promiennie uśmiechając się.
Wsiedliśmy razem na pojazd. Nie pytając się nawet o pozwolenie objęłam go od tyłu i oparłam swoją głowę o jego plecy. Poczułam woń wspaniałych perfum i papierosów, którą tak uwielbiałam. Wyszczerzyłam się sama do siebie i ruszyliśmy.
Mijaliśmy kolejne budynki. Jedne małe, drugie zaś większe. Przyglądałam się Londynowi, choć większość miasta znałam na pamięć. Nie minęło 30 minut, a my staliśmy już w królestwie mojej mamy.
Kuchnia była urządzona przytulnie, podobnie jak i reszta domu. Ściany pomalowane na beżowo i tego samego koloru kafelki na podłodze dodawały temu miejscu "chłodu". Białe meble z brązowymi dodatkami ocieplały wygląd, a dodatki w postaci kwiatów i owoców dopełniały całość.
- Dzień dobry. - przywitał się i ucałował dłoń mojej rodzicielki, która tylko posłała w moją stronę spojrzenie mówiące "On jest idealny, jesteście sobie przeznaczeni bla bla bla" i wróciła do poprzedniego zajęcia, czyli gotowania.
- Dobry, dobry. Jak tam oceny, James? - zapytała, a ja teatralnie wywróciłam oczami. Ona zawsze tylko o jednym.
- Mogą być. - stwierdził. Nagle do dużego pomieszczenia wpadła dziewczynka. Niemal od razu rzuciła się na mojego przyjaciela.

Carly to moja siostra, a zarazem słodziutka 4-letnia blondyneczka. Jej niebieskie oczki dostrzegą wszystko. 
- Jim (nie wiadomo skąd to wzięła), Jim! - zawołała. -  Jest z tobą PJ? - dodała bez zbędnego owijania w bawełnę. Zachichotałam.
- Nie ma. - odpowiedział krótko, układając idealne usta w podkówkę.
- Przywieź go! - wymyśliła, po czym zaklaskała małymi dłońmi, dumna ze swojego geniuszu. To dziecko jest rozbrajające!
- Carls... Zbieraj się, zaraz jedziemy do mnie! - oznajmił.
***
Wkroczyliśmy właśnie do pokoju Patrick'a. Młodsi przywitali się długim przytulaskiem. Następnie całkowicie olali naszą obecność i zaczęli bawić się samochodzikami. Czy nie wyobrażaliśmy sobie zbyt wiele, myśląc, iż dołączymy do nich?
Poczułam ciepłe palce chłopaka na swoich. Zaciągnął mnie do innego pomieszczenia i rzucił się na rozłożoną wersalkę, a ja obok.



Jego pokój to "oaza męskości". Na jednej ze ścian mieści się meblościanka z drewna o kolorze czarnym. Na niej telewizor, książki, rośliny, a nad nimi wieża i obrazy. Naprzeciwko stoi kremowa kanapa wysuwana na łóżko, na którą rzucił zieloną poduszkę. Przed legowiskiem postawiono stolik z miską jabłek, obok niego poduszki, a pod miękki dywan. Naprzeciwko szklanego mebla umieszczono smolistą komodę z kwiatami i półmiskiem na słodycze. Niedaleko lampa rozświetla dzieła znanych artystów.
- Wiesz, Hopy? - zaczął, bawiąc się kosmykiem moich włosów. To co usłyszałam potem zwaliło mnie z nóg, zdecydowanie niepozytywnie...

~*~
Hejo, skarby! Nieciekawy i w ogóle. Co myślicie?
PS. Uważacie, że jest za dużo obrazków?

Wasza Daria xx

niedziela, 17 lutego 2013

01. Oby do 11 AM

 26 kwietnia 2013, piątek
Londyn, UK
*Perspektywa Hope*
- Znowu masz jakiś problem? - syknęła Victoria, oparła ręce na ławce i posłała swojej "koleżance" głupkowaty uśmieszek.


Vicky (18l.) jest najbardziej plastikową dziewczyną jaką widziałam. Codziennie nakłada tonę makijażu, a zobaczyć ją naturalnie to wielki wyczyn i zaszczyt. Na ramiona opadają jej rozpuszczone, brązowe kłaki, zaś oczy błyszczą tym samym kolorem.
Przejechałam po niej szybko wzrokiem. Miała na sobie czarną bokserkę, wysokie szpilki ozdobione ćwiekami, krwiste rurki oraz dżinsową koszulę.
- No przepraszam? Czy to moja wina, że jesteś taka głupia? - zapytała ironicznie Meg, podnosząc jedną z brwi do góry.
Megan to szczupła 18-latka z szarym, przeszywającym spojrzeniem. Ma najgorszy charakter z nas. Jej czekoladowe włosy wprawiają w zachwyt, jednak ona niszczy je kolorowymi pasmami.
Brunetka ubrała dziś śnieżną koszulkę, za duży, smolisty sweter oraz identycznej barwy kozaczki (?). Całość dopełniła niezwykle dobrze dobrana biżuteria - bransoletka i niemały pierścionek.
Odziana w cienką bluzkę z wzorem galaktyki, czarne spodenki, do których wczoraj dokleiłam ostrosłupy i kremowe baletki, podeszłam do stojących niedaleko Angeliny i Alexandry z zamiarem pozyskania wytłumaczenia tej sytuacji.
- O co tym razem poszło? - zadałam pytanie.
Pomiędzy tymi dwiema członkiniami naszej paczki, bardzo często dochodziło do kłótni. Zwykle z błahych powodów, takich jak chociażby identyczny makijaż czy część garderoby. Miałam już tego serdecznie dość, ale wiedziałam, iż koniec przyjaźni z nimi będzie też brakiem kontaktów z James'em.
Właśnie - ten chłopak od kilku dni sprawia, że wariuję. Nie potrafię spać, wszędzie widzę jego śliczną twarz.
Czyżby Hope się zakochała? Nie, nie! Co mi przyszło do głowy?
- Z tego co zdołałam usłyszeć pomiędzy słowem "debilko"... - Angie zrobiła przerwę, by powstrzymać wybuch śmiechu. - Chyba Megi poprosiła naszą szatyneczkę o sprawdzenie jakiegoś hasła w książce czy coś, a ona nawaliła. - oznajmiła, po czym głośno zachichotała.
Blond włosy i wspaniałe oczy Angeliny wyróżniają się w tłumie. Zazdroszczę jej nieziemskiej urody, a gdy widzę malinowe usta i dołeczek w lewym policzku, mam ochotę ją udusić.
An zaczęła bawić się rękawem swojej popielatej bluzy z nadrukiem, którą zestawiła z legginsami, ciemnymi Vans'ami i okularami zerówkami. Posłałam mojej (prawdziwej) najlepszej przyjaciółce wymuszony uśmiech.
Po chwili podreptałam do złośnic.
- Co jest? - starałam się załagodzić sprawę.
Zawsze to ja rozwiązywałam problemy z tymi dwiema "wielkimi" gwiazdeczkami. Powoli zaczynało mi się to nudzić, bo kto chciałby codziennie niańczyć swoje "kumpele".
- Bo ona... - zaczęły razem.
- Tori? - zasugerowałam, by swoją wersję przedstawiła jaśniejszo-włosa.
- No bo... Byłam w bibliotece i Megan poprosiła mnie, żebym znalazła dla niej w encyklopedii "przewód pokarmowy". - Mocno zdziwiła mnie obecność Victorii w tym nietypowym, jak na nią, miejscu. Zaczyna mądrzeć? Nie! Hope, co ci przyszło do głowy?! - Tego tam nie było! - zwróciła się do swojej towarzyszki w kłótni. Kiedy ona to mówiła, ja odwróciłam się do nich tyłem i pacnęłam się z otwartej dłoni w czoło.
- Vicky, układ pokarmowy. Układ. - wytłumaczyłam. - A ty Meg? Wiedziałaś przecież, że nic pod tą nazwą nie znajdzie. Nie mam już do was siły. - westchnęłam.
Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam komórkę i przeczytałam SMS i odpisałam:
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Gdzie Ty jesteś? Wszędzie Cie szukam. Odpisz. ;* James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Właśnie godziłam te dwie... larwy. Nie zdążysz już mnie znaleźć. Zobaczymy się po lekcjach. ;3 Hope xoxo
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Ejj, Hopy, miałaś być dla nich miła! Nie wytrzymam do 11 AM. Nie mam się do kogo przytulić, aniołku. ; ( James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Ojj, już nie przesadzaj, misiaku. Spadaj na lekcję! Ale już! Ostatnio byliśmy na wagarach, teraz trzeba się pouczyć. Całuję. ;* Hope xoxo
Od: James. ;* <3 ;3
Treść: Ty jędzo! Jeszcze do mnie przyjdziesz i będziesz błagać na kolanach, żebyśmy się zerwali. Kocham. ;* James Xx
Do: James. ;* <3 ;3
Treść: Nie zmuszaj mnie, żebym odpisywała! No ja Ciebie też, miśku. ;* Hope xoxo
Po tej wiadomości zakończyliśmy wymianę zdań, ponieważ w szkole rozbrzmiał się dzwonek oznaczający koniec przerwy. Szybkim ruchem zgarnęłam torebkę z potrzebnymi książkami i wbiegłam do klasy. Nie miałam dziś ochoty na przechadzkę do dyrektora za spóźnienie.
Pięć minut później usłyszeliśmy z korytarza charakterystyczne dla naszego nauczyciela historii "Dzień dobry". Powoli, majestatycznym krokiem przeszedł całą klasę, by po chwili zasiąść w głębokim, zielonym fotelu obok wysokiej półki z księgami.
Pan Kross ma ok. 50-tkę, a pomimo tego dużo się rusza. Jego wcześniej blond włosy zamieniły się już w siwe, ale odcień oczu (niebieskie) nie zmienił się wcale. Lat dodaje mu lekki zarost.
- Wczoraj przerabialiśmy historię XVII wieku? - odpowiedzią okazało się kiwnięcie głową zaangażowanych uczniów. Po części do nich należałam. PO CZĘŚCI. - A więc... - Wziął do ręki dziennik i jeździł długim długopisem po nazwiskach.
Rozejrzałam się po klasie i od razu w oczy rzucił się strach obecnych. Czy ja się bałam? Niby czego? Nienawidzę tego przedmiotu, jednak o dziwo szybko wchodzi mi on do głowy. Dlatego muszę (czytaj: uwielbiam) douczać James'a.
- Hope. - zawołał mnie do tablicy starszy mężczyzna. Każdy pracownik "więzienia" zwracał się do mnie po imieniu. Nie spiesząc się zbytnio podreptałam pod tablicę. - I... Pamela Pinky. Kto był ojcem rewolucji angielskiej?
- Ojciec panny mądralińskiej. - mruknęła dziewczyna stojąca obok mnie, wskazując na moją osobę.
- Chyba jednak nie masz racji, Melona. - zaśmiałam się, a reszta klasy mi zawtórowała.
- Myślisz, że jesteś taka piękna, mądra itd.? To się mylisz! - krzyknęła, po czym rzuciła we mnie kredką, która nie wiadomo skąd znalazła się w jej ręce.
- Dosyć! - przerwał ostrą wymianę zdań pan Kross. - Do ławek. - rozkazał. - Macie szczęście, że nie wstawię wam lufy!

***
Stałam właśnie przed szkołą i czekałam na James'a, kiedy podeszła do mnie Victoria.
- Czyli powinnam była szukać pod układem pokarmowym? - upewniła się. Poruszałam głową w górę i w dół. - Jeju, ale ja jestem niemądra. - ofuknęła samą siebie.
- Ją znajdziesz pod...

~*~
Jest już 1 odcinek. Sądzę, że wyszedł mi tak sobie, a Wy co myślicie? Zadawajcie pytania bohaterom. ;*

PS. Moja nauczycielka od matematyki byłaby wniebowzięta, gdyby zobaczyła, że napisałam "ostrosłupy". Nie wymyśliłam innego synonimy słowa "ćwieki". To jest dobre, prawda? 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

Wasza Daria xx

sobota, 16 lutego 2013

00. Prolog

*Perspektywa Hope*
Cześć wszystkim! Dziewczyny jak zwykle wrobiły mnie w tę najcięższą robotę – wprowadzenie w tematykę opowiadania. A może jednak nie będzie aż tak źle?
Już na samym początku muszę oznajmić, iż mylił się ten, kto myślał, że "Jesteśmy uwielbiającymi się psiapsiółeczkami, które od razu się polubiły, ogólnie sweet itd.". Wszystko to jest o wiele bardziej skomplikowane...
Poznałyśmy się w szkole i tak naprawdę od razu się znienawidziłyśmy. Sytuację całkowicie zmieniło pojawienie się w naszym życiu, James'a. Ten przystojny brunet od razu pomieszał nam w głowach. Uczucie, którym go darzyłyśmy, zmusiło tzw. "piątkę jędz" do zapoznania się. Od tamtego dnia jesteśmy prawie jak przyjaciółki, chociaż czasem do głowy wpada myśl "Uduszę je".
Każda z nas ma inny charakter i sposób bycia. Jesteśmy niemal zupełnie różne i chyba właśnie to bywa problemem.
Co z tego wyniknie? Pożyjemy - zobaczymy. 

~*~
Prolog już jest. Swoją drogą nudny. Najprawdopodobniej jutro 1 rozdział. Możecie zadawać pytania bohaterom. ;* <3

Wasza Daria xx

Obserwatorzy