czwartek, 2 maja 2013

07. Spotkanie czy randka?

17 maja 2013, piątek/18 maja 2013, sobota
Londyn, UK
*Perspektywa Alexandry*
- Nie jestem pewna, Vicky. - mruknęłam spoglądając krzywo na nastolatkę. - To głupi pomysł.
- Ojj, no nie bądź taka drętwa. - dodała swoje "3 grosze" Megan. - Będzie genialnie! - krzyknęła, po czym odtańczyła taniec... emm... nie miałam pojęcia jaki.
- I znowu będę musiała was pilnować, żebyście się nie upiły? - zapytałam sarkastycznie. - Nie pamiętacie już, co było na ostatniej dyskotece?
- Przesaaaadzasz... Raz na jakiś czas można się "chlejnąć". Uwielbiam stan nietrzeźwości. Zero problemów, czysta zabawa... Też powinnaś spróbować! - stwierdziła Vic, po czym zaśmiała się cicho.
- No nie wiem... - odpowiedziałam niepewnie. - Ale to będzie ostatni raz. - uległam swoim przyjaciółkom, które przybiły piątkę.

***
- Oszalałyście?! Nigdzie nie wyjdę w takim stroju! - protestowałam. Zmierzyłam je wzrokiem i dodałam: - Sama wybiorę sobie ubrania!
Tylko panterka, krótka spódniczka, wysokie szpilki, dekolt do pasa, odsłoniony brzuch?! To zdecydowanie nie mój styl.
Weszłam do toalety, sięgnęłam po odnalezioną wcześniej granatową koszulę bez rękawów, jasno-kremowe rurki, bransoletkę i czarną kopertówkę, po czym wciągnęłam je na siebie. Pomalowałam jeszcze tylko rzęsy i skierowałam się do salonu, w którym czekały już gotowe dziewczyny.
Megan miała na sobie szarą bokserkę z napisem "I VOTE FOR VODKA", czarną marynarkę, bordowe spodnie i torebkę oraz buty w kolorze kurtki.
Victoria ubrała się w kolorową sukienkę, ledwo zakrywającą pupę, wysokie, różowe szpilki. Do tego dobrała torebkę i kolczyki.
Przyznam - ich sposób ubioru nigdy mi się nie podobał. Wolałam spokojne, eleganckie stylizacje, a one...? Pierwsza zdecydowanie przepadała za ostrymi, zaś druga plastikowymi.
Westchnęłam widząc ich zszokowane spojrzenia. Wiedziałam, iż wcale nie chodzi o piękno stroju, lecz o to, że był mało wyzywający.
- OMG, Alex, jak ty wyglądasz. - skomentowała Victoria. - Innych ciuchów nie było?
- Daj mi spokój! - odpyskowałam.

***
- Chodź, po-po-po-potanczyc. - majaczyła Megan, doprowadzając mnie tym do szału. - Nie daj siem namafjać.
- Uspokójcie się! - prosiłam na próżno. Victoria dalej wylewała sobie na tyłek drinka, a Meg wariowała jeszcze bardziej. - Nie?! No to żegnam!
Szybkim ruchem zgarnęłam swoje rzeczy i wybiegłam z klubu, zostawiając tam pijane 18-latki. Miałam ich dosyć! Który to już raz odstawiały taki numer? 10, 50, może 100? Za każdym razem głuche obietnice "Nie wypijemy tyle", a ja tępa zgadzałam się na kolejną imprezę. Sytuacja powtarzała się ZAWSZE.
Myślałam, że pozostawienie ich tam będzie dobrym pomysłem. Po chwili stwierdziłam jednak, iż powiadomię James'a o wspaniałym pomyśle jego dziewczyny i towarzyszki. Napisałam więc sms'a do mężczyzny. Nie przejmując się już niczym powędrowałam do swojej kawalerki, w której mieszkałam samotnie od 2 lat. Rodzice przysyłali mi pieniądze.
5 minut później dostałam odpowiedź:
*Perspektywa James'a*
Okropnie zdenerwowany wsiadłem do samochodu ojca i podjechałem nim pod lokal. Zaparkowałem i pewnym krokiem skierowałem się w stronę wejścia. Bez problemu uzyskałem pozwolenie od ochroniarzy.
Teraz tylko znaleźć mojego skarba i Tori. To będzie przecież łat... Co ja gadam! Muszę dobrze wytężyć wzrok. 
Niedługo później odnalazłem Megan w kąciku sali, obściskującą się z jakimś typem. Podszedłem bliżej i zdałem sobie sprawę, iż to ON przyczepił się do NIEJ. Odepchnąłem chłopaka i przytuliłem do siebie przyszłą panią Smith.
- So ty tu ro-robisz? - wyjąkała z trudem.
- Przyszedłem zabrać Cię do domu. Gdzie Victoria? - zapytałem.
- Nje w-w-wj-wjem. - odpowiedziała cicho. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nigdzie nie dostrzegłem dziewczyny, więc jeszcze dogłębnie przeszukałem klub. Odnalazłem kompletnie pijaną Vicky w damskiej toalecie, kiedy... Wydalała wódkę i jedzenie.
Nie bawiliśmy się więcej, tylko wróciliśmy do mojego mieszkania, gdzie moja dziewczyna i jej koleżanka zanocowały.

*Perspektywa Hope*
Zasiedliśmy do stołu, a głos zebrali Robby i mama:
- Mamy wam coś do przekazania. Okazało się, że jestem w ciąży. - dokończyła Georgina.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Czułam złość i żal do pary. Łzy powoli napływały do moich oczu, jednak tuż przed swobodnym spłynięciem ich po policzkach wytarłam je opuszkiem palca.
Przywdziałam sztuczną maskę radości i fałszywie ucieszona zapytałam:
- Który to tydzień?
Georgia i Robert bardzo zdziwili się taką reakcją. Wiedzieli dobrze, iż nienawidzę "przyjaciela" matki. Zapewne wyczekiwali nagłego wybuchu, który miał NA RAZIE nie nastąpić.
- 8. - odparła mama, gładząc swój nieco okrągły brzuszek. Nie wiem, jakim cudem tego nie zauważyłam...?
No i zaczęło się. Sypały się w ich kierunku życzenia, gratulacje. Mdliło mnie, kiedy patrzyłam na tę "słodycz". Po jakichś 30 minutach wszyscy z powrotem zasiedli na krzesła i powróciliśmy do spożywania posiłków.
- Wspaniale, że Carly będzie miała rodzeństwo. - stwierdziła matka znienawidzonego przyszłego ojczyma.
Chwila, a ja?! Wredna, głupia siksa. Nigdy za mną nie przepadała.
- Cieszysz się, skarbie? - zadała pytanie starsza pani. Jej wnuczka lekko pokiwała głową.
Czy mówiłam wam już, iż Carls była tylko moją PRZYRODNIĄ siostrą? Dziewczynka ta urodziła się jako owoc związku mamy i Robert'a. Z początku sceptycznie podchodziłam do dziecka, ale z czasem pokochałam małą. Jedyne, co mnie w niej drażniło to nazwisko.
Czy lepiej brzmi "Carly McCurdy"? Nie! Wolałabym "Carly Collins". 
Jej rodzice zdecydowali się na pierwsze. Nie popierałam. Zacisnęłam dłonie w pięści. Zauważyła to siedząca obok mnie Angelina.
- Hope, coś się stało? - wyszeptała mi do ucha. Pokręciłam głową i rozluźniłam się.
Spotkanie trwało jeszcze godzinę, a potem wszyscy rozeszli się, zaś my z Georginą zabrałyśmy się za sprzątanie. Robby zagarnął córeczkę do spania.
- Jesteś zła? - zapytała cicho.
Myśli w głowie kłóciły się ze sobą. Sama nie wiedziałam, którego głosu powinnam słuchać.
Powiedz jej! Będzie ci lżej!
Zranisz ją! Zachowaj to dla siebie! 
- Nie. Bardziej zawiedziona. - odpowiedziałam. - Mówiłaś, że na Carls się skończy - dodałam z żalem.
- Robert i ja niedługo zostaniemy małżeństwem. Kochanie, to normalne, że chcemy mieć dzieci. Prawda? - wytłumaczyła. Kiwnęłam niepewnie głową. Mama odłożyła błękitną szmatkę na stół i podeszła do mnie, jednocześnie rozkładając ręce. Zrozumiałam przekaz tego czynu i mocno wtuliłam się w nią. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - odparłam.
Skończyłyśmy sprzątać i wróciłam do swojego pokoju. Tam wyjęłam z szafy moją ulubioną pidżamkę - szarą koszulkę na ramiączkach z napisem "I ♥ 1D", spodnie dresowe ze skróconą nazwą mojego ulubionego zespołu i serduszkami, czerwoną bieliznę w kropki, a by nie było mi zimno także szary szlafrok. W łazience napuściłam do wanny wody i wtopiłam się w nią, próbując zmyć z siebie ciężar dzisiejszego dnia. Po udanej kąpieli wytarłam się miękkim ręcznikiem i wysmarowałam ciało balsamem. Później położyłam się spać na pachnące poduszki i odpłynęłam.

***
Wstałam wypoczęta. Sprawdziłam godzinę - 12.07 PM. W pierwszej chwili przeraziłam się. Przecież powinnam teraz być w szkole. Zerwałam się z łóżka, lecz za moment znów na nie opadłam. Przypomniałam sobie o awarii toalet.
Niemądra ja! - ofuknęłam siebie w myślach.
Postanowiłam jeszcze na chwilę położyć pod puchatą kołderkę. Niestety, ktoś postanowił przerwać mi moment odprężenia. Usłyszałam dźwięk wiadomości tekstowej.
Ze względu na zbliżającą się... Tfuu! Zbliżające się spotkanie wstałam z legowiska i odświeżyłam się w toalecie. Wróciłam do sypialni i wybrałam z małej garderoby krótki top z całym One Direction i napisem "Vas Happenin?!", czarne, szarpane szorty, tego samego koloru Converse. Do tego dołożyłam bransoletki związane z nimi napisami oraz naszyjnik z wisiorkiem "Zayn". Obecnie mam passę na Malik'a, która znając życie przejdzie za kilka dni, aby ustąpić miejsca innej, typu Niall.
Tak, uwielbiam One Direction i nie wstydzę się tego. Noszę ubrania z nimi, śledzę ich poczynania w internecie. A ich muzyka? Lekiem na wszystko. Aww.
Związałam włosy w koka oraz zawiązałam bandanę. Pomalowałam jeszcze rzęsy i zbiegłam do kuchni. Przyrządziłam sobie śniadanie w postaci kanapek i wciągnęłam je szybko. Nim się obejrzałam była 01.32 PM. Nałożyłam trochę błyszczyka na usta i wyszłam z domu ucieszona spotkaniem z blondynem.
Doszłam do kawiarenki po 25 minutach, ponieważ uznałam, iż przyda mi się odprężający spacerek. Usiadłam przy jednym ze stolików i czekałam na chłopaka, który zjawił się trochę później. Przywitał mnie buziakiem w policzek. Zamówiliśmy sobie po latte. Zatopiłam wargi w gorącą kawę. Uwielbiałam to. Pianka powoli pobudzała moje zmysły. Doszłam do brązowego napoju. Oblizałam usta. Rozkosz. Jedno słowo, tak wiele znaczeń. Z przyjemności wyrwał mnie głos Tom'a.
- Dobra, księżniczko? - wyszeptał uwodzicielskim głosem. Na jego twarzy pojawił się łobuzerki uśmiech. Tak bardzo kochałam to u chłopaków. Obdarzyłam go tym samym.
- Pyszna. - mruknęłam cicho. - Ja już. - oznajmiłam i oparłam się o krzesło. Dopiero teraz Green zwrócił uwagę na mój strój.
- Aż tak ich lubisz? - zapytał.
- Kocham! - wrzasnęłam. - Są niesamowici.
- Kto to ten cały Zayn? - Z odległości wskazał na wisiorek.
- Zayn to mój mężulek. - wyjawiłam, a on tylko zaśmiał się. - Jest słodki, śliczny, genialny i w ogóle. - rozmarzyłam się. Później dowiedziałam się jeszcze, że Tommy też przepada za 1D. Zdecydowaliśmy się iść do wesołego miasteczka. Pogoda jak na Londyn była świetna.

***
- Może na początek rollercoaster? - zaproponował blondyn.
- Nie-e! - krzyknęłam.
- No chodź! - zaciągnął mnie do wagoniku. Czułam się jak w filmie romantycznym. On zabiera ją na randkę do wesołego miasteczka i proponuje tę atrakcję, ona boi się, ale wsiada, a później ze strachu tuli się do niego i buziak. Ewentualnie zwraca swoje śniadanie. Chyba wolę to 1!
Pasuje mi taki przebieg wydarzeń.
Więc wsiedliśmy. Powoli zaczynaliśmy się poruszać, a potem... widziałam tylko bluzę Tom'a. Z kolejki wyszłam nieco... emm... zmulona? Stwierdziliśmy z chłopakiem, że czas na coś spokojniejszego.
- Zamknij oczy. - poprosił Green, a ja przymknęłam powieki. Szliśmy dość krótko, potem straciłam grunt pod nogami, by odzyskać go na siedzeniu (?). - Już.
Okazało się, że siedzimy na ławeczce prowadzącej do czarnego tunelu.
- Muszę ci coś wyznać. Moją wielką tajemnicę. Bo ja...

~*~
Hej, koty! ;3
Jak się podoba rozdzialik? Nawet długi.

Wasza Daria xx

Obserwatorzy